Jak wiadomo uwielbiam masła do ciała więc nie mogłam nie pokusić się o wypróbowanie najnowszego masła z Isany szczególnie , że w sklepie czekało na mnie ostatnie opakowanie.
Isana, Body Butter Walnussmilch, 4,49 zł, Rossmann
Produkt zamknięty jest w płaskim , sporym pudełeczku, dzięki czemu łatwo go wydobyć. Konsystencja trochę tępa, bardzo gęsta, zbita ale pod wpływem ciepła dłoni staje się bardziej „plastyczna” i łatwiej rozprowadzić masło na skórze. Niestety (lub stety) wymaga trochę wysiłku w nakładaniu, nie wchłania się od razu i trzeba poświęcić kilka minut na wmasowanie go.
Zapach szczerze mówiąc ciężko mi określić i nie rozumiem zachwytów nad nim. Masło pachnie maślano – chemiczno – gorzkawym orzechem włoskim;) Na szczęście zapach nie jest zbyt mocny i nie utrzymuje się długo na ciele.
Dobrze nawilża ale trzeba uważać z jego nakładaniem. Początkowo używałam go dość sporo, przez co nie wchłaniał się do końca i zostawiał na skórze dziwną warstwę. Nie była standardowa tłusta powłoka ale bardziej woskowa, tępa i utrzymała się nawet do 24 godzin po nałożeniu. Jeżeli jednak z nim nie przesadzimy to możemy się cieszyć naprawdę przyzwoicie nawilżoną skórą. Trochę obawiam się o jego (nie)wydajność ale przy tak niskiej cenie nie powinien to być wielki minus.
Czy polecam? W tej cenie na pewno. U mnie mieszane uczucia wynikają głównie z powodu zapachu, a jak wiadomo jest to kwestia indywidualna. Natomiast samo działanie jest naprawdę bardzo w porządku.