Tusz Bomb Lashes firmy Bell

Bomb Lashes, Maximum Volume Mascara, 14 zł, Bell

Byłam bardzo ciekawa tego tuszu, głównie dlatego, że tusz z podobną szczoteczką wypuściły kiedyś firmy Givenchy i Loreal.

Przedziwna szczoteczka mimo początkowych obaw okazała się całkiem wygodna.  Trochę trzeba było nią manewrować żeby uzyskać zadowalający efekt ale dawała sobie radę.  Tusz nieźle wydłuża rzęsy ale przede wszystkim rewelacyjnie je rozdziela, dzięki temu można bez problemu stopniować efekt jaki chcemy uzyskać. Nie da się nim chyba skleić rzęs i narobić sobie grudek.  Niestety tusz zupełnie nie pogrubia rzęs co przynajmniej u mnie dyskwalifikuje go jako tusz, za pomocą którego można uzyskać „dramatyczny” efekt. Za to do stosowania na co dzień jest idealny. Duży minus za to, że tusz występuje tylko w wersji czarnej. Jest to fajna głęboka czerń ale jako blondynka czuję się lepiej w brązach. A skoro Bell to firma polska to mogliby lepiej zadbać o posiadaczki słowiańskiej urody.

Tusz wytrzymuje spokojnie przez cały dzień, nie kruszy się, daje radę nawet w deszczu (chociaż podejrzewam, że gdybym „zroszony” deszczem tusz potarła dłonią to wtedy by się już rozmazał).  Zmywa się bez problemów i nie podrażnia wrażliwych oczu. Szybko wysycha na rzęsach dzięki czemu nie odbija się na dolnej powiece. Teoretycznie formuła tuszu ma wzmacniać rzęsy ale podeszłam do  tej informacji z przymrożeniem oka. Sam jakiejś krzywdy im nie robi, nie osłabia ich, nie wylatują garściami  ale żadnego specjalnego odżywienia nie zauważyłam.

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Recenzje i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz