Bobbi Brown recenzja pudru

Zauważyłam pewne braki makijażowe na moim blogu więc przybywam by ratować honor kosmetyków kolorowych.  Dziś czas na puder marki Bobbi Brown. Miało być zbiorczo wraz z tuszem do rzęs i szminką ale o nich nie mam jeszcze wyrobionej opinii więc przybędą z odsieczą…później.

Sheer finish prassed powder, 151 zł, Bobbi Brown

Po zakupie dostajemy puder zapakowany w czarny elegancki kartonik. Samo opakowanie plastikowe, czarne, proste, na pierwszy rzut oka porządne,  dość lekkie. Niestety lubią się na nim odbijać paluchy.

W środku ukazuje się miły dla oka widok. Duże lusterko, przyjemna, miękka gąbeczka idealna do poprawek w ciągu dnia. Mimo, że jestem blada posiadam odcień Soft Sand (5)- 3 w kolejności z 5 jeżeli chodzi o „ciemność” koloru. I o dziwo nie wygląda na mnie sztucznie, sam odcień jest moim zdaniem jasny. Niestety ciężko uchwycić odpowiedni kolor, w rzeczywistości jest bardziej żółty. Puder jest półtransparentny i jeżeli ktoś liczy na krycie to tutaj może się zawieść.  Wyrównuje lekko kolor skóry ale nie liczyłabym na pokrycie wyprysków, blizn czy zaczerwienień.

Powinien rewelacyjnie spisać się u posiadaczek cery normalnej. Jest drobno zmielony, nie pyli się  i można go nakładać nie obawiając się uzyskać efektu maski. Podoba mi się również efekt końcowy, nie jest to w żadnym przypadku płaski mat ale raczej delikatne zmatowienie.

*Mała uwaga: na stronie Douglasa widnieje jako puder matujący a na Wizażu jako rozświetlający, ja bym powiedziała, że jest czymś pomiędzy.

Nie polecam natomiast posiadaczkom cery tłustej. Sama mam taką i u mnie puder matuje na około 30 min. a w okresie upałów może na 15. Fakt, że można się nim poprawiać w nieskończoność ale to trochę męczące. Z tego powodu raczej już po niego nie sięgnę. Odstrasza też cena, nie widzę jakiejś ekstremalnej różnicy pomiędzy nim a produktami ze średniej półki.